Znad Boki Kotorskiej wyruszyliśmy do Budvy. Zgodnie z opisem z naszego przewodnika Budva jest dużym ośrodkiem turystyczno-wypoczynkowym, tętniącym życiem do późnego wieczora, modnym i dość drogim. Czyli coś w sam raz dla nas 😀 Autorzy przewodnika zwrócili uwagę, że nie jest to miejsce dla osób szukających ciszy i wytchnienia, ale z całą pewnością nie można go całkowicie pominąć. Postanowiliśmy więc odwiedzić Budvę choć na chwilę.
Zaparkowaliśmy na parkingu nieopodal Stadionu Lugovi. Przyjechaliśmy na tyle późno (po godz. 15), że na parkingu nie było już obsługi, która mogłaby pobrać od nas opłatę. Z tego parkingu mieliśmy do pokonania ok. 1,5 km na Stare Miasto (Stari Grad), przy czym droga prowadziła wzdłuż plaży.
Jadąc do Budvy podziwialiśmy wybrzeże Adriatyku.
Główna plaża miejska w Budvie – Slovenska Obala, z widokiem na półwysep Zavala.
W oddali widać już Stare Miasto.
Na deptaku, przy plaży, spotkać można stragany z różnościami, np. z owocami morza.
Wchodzimy w obręb Starego Miasta.
Trg Palmi. Z palmą 🙂
Katedra Św. Jana Chrzciciela pochodzi z VIII w., ale była wielokrotnie przebudowywana…
… w XIX w. dostawiono do niej dzwonnicę.
Nieopodal katedry znajduje się cerkiew Świętej Trójcy z charakterystyczną, dwukolorową elewacją.
W okolicach Cytadeli wchodzimy na mury obronne Budvy.
Wejście na mury to koszt 2 EUR od osoby.
Spoglądamy w wąskie uliczki …
… zaglądamy w okna …
… patrzymy na plażę …
… i wyspę Św. Mikołaja na Riwierze Budwańskiej.
Z murów można z różnej perspektywy obserwować wieżę katedralną 🙂
Niestety mury w Budvie nie tworzą pętli …
… więc musimy wrócić do punktu wyjścia …
… tą samą drogą.
Mimo że mury te nie mogą się równać z fortyfikacjami Durownika, czy Kotoru…
… to polecamy spacer po nich. Na murach było znacznie spokojniej, niż “w dole”.
Powoli wracamy do auta, obserwując co się da 🙂
Późnym popołudniem plaża pustoszeje, a zapełniają się bary.
Choć niektórzy wciąż czerpią radość z nagrzanych słońcem kamieni 🙂
Nieopodal Budvy znajduje się znana z pocztówek z Czarnogóry “wyspa” Sveti Stefan. Połączona jest ona z lądem wąską groblą, co czyni z niej półwysep (choć grobla zalewana jest w czasie przypływów).
Sveti Stefan to hotelowy kurort, na którego teren wstęp mają tylko goście. My podziwialiśmy półwysep z bardzo daleka, bo do miejsca noclegowego mieliśmy jeszcze kawał drogi!
Nocleg zaplanowaliśmy na terenie Parku Narodowego Lovćen. Z Budvy ruszyliśmy więc do Cetyni, a następnie wjechaliśmy do Parku, gdzie w okolicach Visitor Center zatrzymaliśmy się na nocleg. Ostatnia część trasy była wąska i przemierzanie jej po zmierzchu nie należało do przyjemnych. Ale – jak zwykle – Tomasz sprawdził się w roli ekstremalnego kierowcy i bezpiecznie “zaparkował nami” na leśnym parkingu.
Rano wyruszyliśmy na szczyt Jezerski w paśmie Lovćen. Nie jest to najwyższe wzniesienie tego pasma, a drugie w kolejności. Najwyższy szczyt Lovćenu – Štirovnik (1.749 m n.p.m.), jest niedostępny dla turystów; znajduje się na nim widoczny z daleka przekaźnik telewizyjny. Za to na Jezerskim vrhu (1.660 m n.p.m.) mieści się mauzoleum Piotra II Petrowića-Niegosza, który w XIX w. był nie tylko prawosławnym biskupem Czarnogóry, ale także jej władcą, łącząc godność metropolity z absolutną władzą świecką!
W okolicach informacji turystycznej w parku znajdują się popiersia władców czarnogórskich, w tym oczywiście Piotra II Niegosza. Ale na zdjęciu mamy Mikołaja I Petrowića-Niegosza, księcia, a następnie króla Czarnogóry.
Po lewej widoczny szczyt Štirovnik z masztem telewizyjnym, a po prawej cel naszej wędrówki – mauzoleum na Jezerskim vrhu.
Szlak oznaczony był, tradycyjnie, czerwono-białą kropką i wił się w dolinie między szczytami.
Leśne fragmenty były bardzo przyjemne …
… i szybko posuwaliśmy się naprzód.
Aż dobrnęliśmy do miejsca, z którego dotrzeć do mauzoleum można autem, tj. do biegnących od parkingu długaśnych schodów.
Potem przekonaliśmy się, że autem można wjechać jeszcze nieco wyżej i sporo osób faktycznie tak robi…
… choć miejsc parkingowych jest tam niewiele, więc trzeba się wykazywać inwencją 🙂
Ostatni odcinek drogi prowadzącej do mauzoleum wiedzie przez tunel, w którym też jest sporo schodów…
… za to po drugiej stronie tego tunelu schodów jest już nieco mniej 🙂
Na szczyt Jezerskiego Vrhu warto wdrapać się nie tylko po to, by odwiedzić mauzoleum, lecz także dla widoków, ale …
… my niestety nie za bardzo mogliśmy ten pogląd zweryfikować.
Mgła jak mgła 🙂
Wejścia do mauzoleum strzegą dwa posągi Czarnogórek – kariaryd, wykonane z czarnego marmuru. Aha, oprócz kariatyd trzeba jeszcze minąć biletera, który od dorosłego pobiera opłatę za wejście w wysokości 5 EUR i stoi przed tunelem ze schodami.
Wewnątrz mauzoleum znajduje się pomnik Piotra II Petrowicia-Niegosza, ukazanego z książką na kolanach. Władyka był bowiem także autorem narodowej epopei czarnogórskiej “Górski wieniec”, nawiązującej do walk prawosławnych Czarnogórców z wyznawcami islamu.
Ostatni teokratyczny władca Czarnogóry spoczywa 4 metry pod pomnikiem, w podziemnej krypcie.
Przed zejściem ze szczytu udało nam się zobaczyć co-nieco.
A potem ruszyliśmy w drogę powrotną, choć tylko częściowo po własnych śladach. Tak, tak – zrobiliśmy “pętlę” 🙂
Po dotarciu do auta zjechaliśmy do Cetnije (Cetyni), dawnej stolicy Czarnogóry. Zwiedzanie miasteczka rozpoczęliśmy od doskonałej obiadokolacji w bistro Metro Food na Balšića Pazar, które z pewnością możemy polecić. Pokrzepieni ruszyliśmy na podbój Cetyni.
Vlaška crkva to wzniesiona przez pasterzy w połowie XV w. cerkiew pw. Narodzenia Matki Bożej.
Wokół cerkwi znajduje się zaniedbany cmentarz, którego ogrodzenie wykonano z luf zdobytych na Turkach podczas wojen prowadzonych w II połowie XIX w.
Przed cerkwią znajduje się pomnik poświęcony tragicznie zmarłym ochotnikom, którzy w czasie I wojny światowej wyruszyli z USA do Czarnogóry. Statek, którym podróżowali, wpłynął na minę u wybrzeży Albanii.
Cetynia była stolicą Królestwa Czarnogóry – najmniejszego państwa w Europie w latach 1878–1918. W tym okresie powstały w miasteczku okazałe ambasady, których gmachy przetrwały do dziś, jak widoczna na zdjęciu ambasada francuska.
U stóp wzgórza Orlov Krš znajduje się męski prawosławny klasztor – Monastyr Cetyński, który uważany jest za duchowe centrum Czarnogóry.
Klasztor był wielokrotnie niszczony i odbudowywany. W klasztorze znajdowała się niegdyś także siedziba władyków Czarnogóry.
Na szczycie wzgórza Orlov Krš znajduje się grób Daniły I, założyciela dynastii Petroviciów-Njegošów. Ponoć to ulubione miejsce spacerowe mieszkańców Cetyni.
Widok ze wzgórza Orlov Krš na Cetynię. Na pierwszym planie, po lewej, stronie widoczny jest monaster.
Pomnik Ivana I Crnojevića, władcy Czarnogóry, który w II połowie XV w., uciekając przed najazdem tureckim, przeniósł gniazdo rodowe z Žabljaka nad Jeziorem Szkoderskim do Rijeki Crnojevića, a następnie do Cetyni.
Cerkiew na Ćipurze otoczona jest pozostałościami starszej budowli. Tablica pamiątkowa głosi: “Tę świętą cerkiew Narodzin Bogurodzicy zbudował i ufundował błogosławiony Władca Książę Czarnogórski Mikołaj I Petrović-Njegoš w 7394 rocznicę stworzenia świata i 1886 narodzin Chrystusa na fundamentach byłej cerkwi zbudowanej przez błogosławionego władcę zeckiego Ivana Crnojevicia”.
Na nocleg udaliśmy się na kemping Camp Oaza, który znajduje się bardzo niedaleko Cetyni. Sugerujemy jednak dojazd na kemping drogą od strony Cetyni, gdyż druga z możliwych do wyboru tras jest węższa i mniej dogodna do podróżowania kampervanem. W każdym razie my z niej zawróciliśmy (za radą napotkanych turystów, którzy sami też tak uczynili).
Camp Oaza nie posiada spektakularnych udogodnień (ilość i standard sanitariatów pozostawiają nieco do życzenia, brak jest także ciepłej wody), jednak trzeba przyznać, że położenie kempingu i roztaczające się z okolic “recepcji” i baru widoki są przepiękne. Za jeden nocleg zapłaciliśmy 12 EUR (razem z prądem; w tym możliwość zatankowania wody). Największą dla nas zaletą kempingu była jego bliskość względem Jaskini Lipskiej!
Wcześnie rano opuściliśmy kemping, by zdążyć na pierwsze możliwe wejście do jaskini (9:00). Jaskinię zwiedzać można w ramach jednej z trzech wycieczek: 1) rodzinnej, trwającej ok. 45 minut (10,90 EUR za osobę dorosłą, 6,90 EUR za dziecko), 2) trwającej dwa razy dłużej wycieczki dla eksploratorów, 3) lub trzygodzinnej wycieczki “dla odkrywców skarbów” (której koszt to 50 EUR za dorosłego lub 25 EUR za dziecko). Przemiła pani z obsługi stwierdziła, że jej zdaniem nie ma sensu wykupowanie wycieczki innej, niż najtańsza, pozostałe są bowiem przereklamowane a i tak ogląda się w ich ramach to samo (tylko trzeba się bardziej namęczyć 🙂 ).
W galerii znajdziecie dokumentację z naszego pobytu na kempingu i w jaskini.
Okolice “recepcji” na kempingu wyglądają tak …
… roztacza się stamtąd wspaniały widok.
Parking kempingu znajduje się nieco dalej, za zamykanym na noc szlabanem.
Zwiedzanie Jaskini Lipskiej poprzedzone jest kilkuminutową przejażdżką “pociągiem”, który z wygodnego parkingu przewozi turystów pod wejście do jaskini.
Na parkingu tego dnia byliśmy pierwsi…
… w każdym razie jeśli liczyć samochody, bo jedno miejsce parkingowe było już faktycznie zajęte, gdy przyjechaliśmy 🙂
Wejścia do Jaskini Lipskiej są trzy; na zdjęciu widoczne jest wejście “górne”, którym ponoć wchodzi się w ramach wycieczki ekstremalnej.
Jaskinia została odkryta dzięki temu “górnemu” wejściu, w które wpadł nieuważny pies. Gdy udało mu się wydostać na zewnątrz innym wejściem, zaintrygowani ludzie zaczęli badać teren, co doprowadziło do odnalezienia jaskini.
Jaskinia Lipska jest jaskinią krasową, tzn. że powstała wskutek rozpuszczania skał przez wodę. podziemną
W jaskini tej występują typowe formy krasowe, czyli stalaktyty …
… o różnym wyglądzie…
… i wielkości.
Gdzie się człowiek nie obejrzy, tam stalaktyt 🙂
Są też stalagmity…
… a jakże!
Stalagnaty też są 🙂
Oczywiście!
Jaskinia Lipska została udostępniona turystom w 2015 r. Zwiedzanie odbywa się wybetonowanymi chodnikami i trwa ok. 45 minut.
Choć Jaskinia Lipska nie dorównuje wielkością czy rozmachem np. słoweńskiej Jaskini Szkocjańskiej, to nam się podobała.
Related