Kamperem na Bałkany 2017 r., część VII: Dinara

Budapeszt i Kekes
Sarajewo
Maglic
Dubrownik
Počitelj i Medziugorie
Mostar
Dinara
Jeziora Plitwickie
Zagrzeb
Balaton

Nasza przygoda z najwyższym szczytem Chorwacji – Vrh Dinare (Dinarą), rozpoczęła się od noclegu w miejscowości Glavaš, u podnóża szczytu. Zaparkowaliśmy nieopodal schroniska (mieszczącego się w kontenerze), które jednak o tej porze roku jest nieczynne. Co jednak warto podkreślić – dla chętnych turystów – po wcześniejszym kontakcie z obsługą schroniska – może ono zostać udostępnione. My oczywiście nie skorzystaliśmy z takiej możliwości, bowiem w naszym kamperze mieliśmy wszystko, co było nam do szczęścia potrzebne 🙂

Chwilę po tym, gdy zaparkowaliśmy w Glavaš, zrobiło się ciemno i pojawił się radiowóz. Uprzejmi panowie policjanci zostali prawdopodobnie wezwani przez któregoś z mieszkańców wioski, zaniepokojonych naszą obecnością w tym miejscu poza sezonem. Panowie zapytali, czy wiemy, że schronisko jest zamknięte i przyjęli do wiadomości, że będziemy nocować w kamperze. Nie było z tego tytułu żadnych kłopotów.

Planowaliśmy wczesną pobudkę, bo dzień coraz krótszy. Niestety w nocy nie spaliśmy najlepiej. Około 4 nad ranem obudził nas hałas, jakby ktoś uderzył / stuknął w kampera z zewnątrz. Dwie godziny później wokół auta słychać było szczekające psy. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Uzbrojony w gaz pieprzowy Tomek wyszedł z kampera i przed autem spotkał się z krwiożerczą bestią. Bestia zamerdała ogonem, spojrzała smutnymi oczami… I tak rozpoczęło się robienie kanapek dla psa (Tomek stwierdził bowiem, że zamiast dawać psu chleb i kabanosa – lepiej mu zrobić kanapki z kiełbaską). Pies, a konkretnie suczka, którą Tomek nazwał Dinara, doceniła ten gest i bardzo kulturalnie zjadała najpierw suchą krakowską, potem grubą warstwę zimnego masła, którą Tomek nakładał na chleb, a na końcu chleb. I wydawała się bardzo zadowolona. Gdy zaspokoiła pierwszy głód położyła się nieopodal samochodu i zdrzemnęła. Po chwili pojawiła się bestia numer 2, nazwana Owcą. Sytuacja z kanapkami się powtórzyła. Następnie zjawiła się trzecia bestia – Młody, która – choć bardzo płochliwa – chętnie zjadała rzucane jej kawałki kabanosów. Na końcu zjawiła się czwarta bestia, która uzyskała miano Ciapka i dokończyła rujnowanie naszych zapasów. Dopiero, gdy wszystkie straszne stwory zostały nakarmione przyszedł czas na nasze śniadanie (owsianka 🙂 ).

Szczyt Dinara mierzy 1830 m n.p.m. Z Glavaš prowadzi nań dobrze oznakowany na drzewach i kamieniach szlak turystyczny (białe kropki z czerwoną obwódką). Trasa, którą przeszliśmy z parkingu na szczyt i z powrotem, miała nieco ponad 19 km i zajęła nam niemal osiem godzin (wraz z odpoczynkami, czasem na fotografowanie i zwiedzanie jaskini). Droga na szczyt nie była trudna ani wymagająca, ale uciążliwa z uwagi na silny, zimny wiatr i nieco monotonna. Choć świeciło piękne słońce, to na szlaku nie było ciepło. W czasie naszego pobytu w Glavaš, wędrówki na szczyt i zejścia do auta nie spotkaliśmy (oprócz policjantów pierwszego wieczora) żadnych ludzi. Nam się to bardzo podobało – Dinara była tylko dla nas.

Po śniadaniu, z wysokości ok. 550 m n.p.m., ruszyliśmy w trasę. W awangardzie psy, maślanymi oczami patrzące od czasu do czasu na Tomka, przywódcę stada. Niestety czworonogi nie towarzyszyły nam w całej wędrówce, lecz oddzieliły się od grupy przy mijanych ruinach zamku, czyli po jakichś 600 m od startu… I nawet się za nami nie obejrzały… Prawdziwi przyjaciele człowieka, jasne 😉

Nie ma jasności co do tego, jaką wysokość ma Dinara. Nasza chorwacka mapa (zakupiona oczywiście w bezkonkurencyjnej Księgarni Podróżnika) wskazuje, że mierzy 1831 m n.p.m. Tabliczka na szczycie podaje 1830,91 m. Umieszczona na szczycie skrzynka z dziennikiem wejść sugeruje, że 1831 m, z internetu wynika 1830 m, na pieczątce, którą odbić można na szczycie napisano 1831 m … Uznaliśmy, że szczyt mierzy 1830,91 m, czyli tyle, ile wygrawerowano na tabliczce znajdującej się na postawionym na szczycie słupie (stałym punkcie osnowy geodezyjnej). Brzmi to wystarczająco wiarygodnie, prawda :), a w dodatku, w zaokrągleniu daje 1831 m n.p.m.

Po powrocie do kampera wcale nie ruszyliśmy w dalszą drogę! Zjedliśmy obiad i jeszcze jedną noc spędziliśmy w miejscowości Glavaš. W nocy nic nas już nie niepokoiło, a rano nie było psów 🙁 Chyba wyczuły, że skończyły się kabanosy… Po śniadaniu wyruszyliśmy w dwugodzinną trasę do Jezior Plitwickich.

This entry was posted in Europa, Góry, Korona Europy, podróże and tagged , . Bookmark the permalink.

One Response to Kamperem na Bałkany 2017 r., część VII: Dinara

  1. Pingback: Kamperem na Bałkany 2017 r., część VIII: Jeziora Plitwickie | blog kitków

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *