Skoro tydzień wcześniej rozruszaliśmy się w Górach Opawskich – postanowiliśmy wyruszyć w wyżej położone rejony. Babia Góra wydawała się do tego celu w sam raz 🙂 Prognozy zapowiadały doskonałą pogodę, podkreślając spodziewaną wspaniałą widoczność w Beskidach. Znów udało nam się wyruszyć już w piątek po południu i dostać do Zawoi, gdzie – tym razem znaleźliśmy godną polecenia Agroturystykę (Tabakowa Chata). W sobotę rano, po wyśmienitym śniadaniu, przedostaliśmy się na Przełęcz Krowiarki, skąd ruszyliśmy w trasę.
Zaczęliśmy od Krowiarek do Szkolnikowych Rozstajów. Potem Percią Przyrodników, tj.
, dotarliśmy na Sokolicę (1.367 m n.p.m.) i dalej już
, na Babią Górę (1.725 m n.p.m.).
Niestety prognozy nie sprawdziły się – choć opady były tylko przelotne, to zachmurzenie właściwie wyeliminowało widoczność 🙁 Ze szczytu Babiej Góry trudno było dojrzeć cokolwiek. Faktem tym zasmuciliśmy się nie lada, gdyż planowaliśmy tego dnia – mając na uwadze przepowiadane piękne widoki – zdobyć szczyt Beskidu Żywieckiego dwukrotnie (po pierwszym zdobyciu zejść do schroniska na Markowych Szczawinach czerwonym szlakiem, a następnie, po obiedzie, Percią Akademików znów na szczyt, a potem czerwonym szlakiem do Przełęczy Krowiarki).
Po zdobyciu szczytu po raz pierwszy, odczuciu na własnej skórze, że mocno wieje i nic nie widać, zdecydowaliśmy, by zmienić plan. Wówczas w oczy Tomasza wpadła strzałka kierunkowa, posadowiona na Babiej Górze, głosząca: “Mędralowa 2,5 h”.
Przeliczyliśmy szybko trasę na czas i postanowiliśmy zahaczyć tego dnia także o Beskid Makowski. Z Babiej Góry wyruszyliśmy przez Bronę, a następnie
/
na Małą Babią Górę (1.517 m n.p.m.), i przez Jałowieckie Siodło oraz Tabakowe Siodło na Kolisty Groń i Mędralową (1.168 m n.p.m.). Początkowo wracaliśmy tą samą drogą, ale za Jałowieckim Siodłem, na Żywieckich Rozstajach, przeskoczyliśmy na
, który doprowadził nas do schroniska na Markowych Szczawinach. Po posiłku obraliśmy kurs na auto, do którego dotarliśmy
już po zachodzie słońca.
Żałujemy, że pogoda pokrzyżowała nam plany i nie pozwoliła zobaczyć Królowej Beskidów w pełnej okazałości. Chyba będziemy musieli wrócić w okolice Diablaka 🙂
Niestety i tym razem bateria nie wytrzymała do końca wędrówki (zapis zakończył się w schronisku).