Jaworniki i Trohaniec (Góry Sanocko-Turczańskie) oraz Tarnica (Bieszczady)

I znów urlop w październiku! W poprzednim roku obraliśmy kierunek na  ciepłą wyspę. W tym roku postanowiliśmy wybrać się na wschodnie rubieże, i to w Góry. Ryzyko niepogody było znaczne, gdyż urlop rozpoczynaliśmy w ostatnim tygodniu października… Ale aura przerosła nasze najśmielsze oczekiwania.

Plan był następujący: zdobyć Jaworniki, Trohaniec i Tarnicę w ramach podzielonej na trzy dni wycieczki, z zachowaniem ciągłości szlaku. Pierwszą myśl, o nocowaniu w schroniskach “do drodze”, porzuciliśmy na rzecz bazy wypadowej w Lutowiskach (Chata na szlaku), która – służyć miała nam tylko na początku. Okazała się jednak niezwykłym miejscem, któremu charakter nadali niezwykli ludzie, i które trudno było nam opuścić.

Od Julii przyjęliśmy umowny podział szeroko pojętych Bieszczad (obejmujących także Góry Sanocko-Turczańskie) na dwie części: Bieszczady Wysokie (właściwe) oraz Bieszczady krzaczaste (na północ od właściwych). Terminologia ta znajduje odzwierciedlenie w terenie:)

Jaworniki (909 m n.p.m.)

Niezawodnym PKS-em dostaliśmy się z Lutowisk do Żłobka, skąd zieloną ścieżką dydaktyczną dotarliśmy w okolice szczytu. Następnie nieoznaczoną szlakiem, lecz wyraźnie wyznaczoną drogą, wykorzystywaną przez ciężki sprzęt przy wycince drzewa, zdobyliśmy Jaworniki. Wróciliśmy na zieloną ścieżkę dydaktyczną, którą dotarliśmy do żółtej ścieżki i przez Bystre zeszliśmy do Michniowca. Potem zaufaliśmy niezawodnemu instynktowi Tomka, który doprowadził nas do – polecanej przez Gospodarzy z Chaty na szlaku – a obecnie już nieistniejącej wsi Krywka, a następnie do Lutowisk.

Trohaniec (939 m n.p.m.)

Następnego dnia z Lutowisk wyruszyliśmy zielony w kierunku na Otryt, do skrzyżowania z zieloną ścieżką dydaktyczną, którą dotarliśmy na Trohaniec. Następnie wróciliśmy na zielony, którym doszliśmy do Chatki Socjologa. Stamtąd, niebieską ścieżką historyczno-przyrodniczą Dwernik-Otryt-Chmiel, udaliśmy się do Dwernika i dalej drogą (czerwonym szlakiem rowerowym) ruszyliśmy na Przełęcz Nasiczniańską. Droga do Przełęczy – z uwagi na inwencję Tomasza – okazała się skomplikowana i długa: przez Górę bez nazwy (842 m m.p.m.) dotarliśmy do załomów skalnych, w których ukryte są dwie jaskinie. Po odnalezieniu jednej z nich do głosu doszedł – dotychczas nieobecny – zdrowy rozsądek, który zasugerował niezwłoczne kontynuowanie zaplanowanej wędrówki i porzucenie dziur w ziemi. Wróciliśmy na drogę i przez Przełęcz Nasiczniańską i Przysłup Caryński (czerwoną ścieżką rowerową / czerwoną ścieżką dydaktyczną) dotarliśmy do schroniska studenckiego Koliba. Stamtąd, najpierw zielony, przez kolejną Górę bez nazwy (983 m n.p.m.), a następnie niebieski, trafiliśmy do Widełek. Złapanym tuż przez zmrokiem autostopem – z kolarzami z Rzeszowa – wróciliśmy do bazy.

Wolontariat

Pobyt w Chacie na szlaku dał nam możliwość wkładu w polskie badania przyrodnicze, z której z radością skorzystaliśmy. Pod opieką naszej Gospodyni Julii – z Mucznego, początkowo , a następnie już niekoniecznie, dotarliśmy do miejsca, o którym bliżej pisać nie powinniśmy. Zgodnie ze wskazaniami Julii pomogliśmy oznaczyć punkty, w których prowadzone są latem badania, aby przez zimę się nie zapodziały. Następnie przez niebieski na Bukowym Berdzie, wróciliśmy na  do Mucznego. W drodze powrotnej do Lutowisk odwiedziliśmy bieszczadzkie żubry.

Tarnica (1346 m n.p.m.)

Zaplanowana na kolejny dzień trasa oraz samodzielnie sobie narzucony wymóg kontynuowania wędrówki w miejscu, w którym poprzednio została zakończona, wymagały skomplikowanych operacji logistycznych: bladym świtem wyruszyliśmy samochodem do Wołosatego; zadaniem Tomka było wyprzedzenie PKS-u zmierzającego w tym samym kierunku, zanim dotrze na “pętlę”. Cel został osiągnięty. Dotarliśmy do Wołosatego, gdzie zostawiliśmy auto i przesiedliśmy się na wyprzedzony uprzednio autobus, który ruszał w drogę powrotną. Wysiedliśmy w Widełkach, skąd ostatnio łapaliśmy autostop. Z Widełek  niebieski dotarliśmy na Bukowe Berdo (i jego szczyt 1311 m np.p.m.), a następnie do Przełęczy Goprowskiej i dalej w kierunku Tarnicy, na którą wspięliśmy się w jedyny dostępny sposób, tj. . Wróciliśmy do Przełęczy Goprowskiej (1160 m n.p.m.) skąd skierowaliśmy się  – przez Halicz (1333 m n p.m.) oraz Rozsypaniec (1280 m n.p.m.) – do Wołosatego.

Varia

Gospodarze Chaty na szlaku polecili nam kilka godnych uwagi miejsc w Bieszczadach, o których przeciętnemu turyście nic nie wiadomo. Tym sposobem trafiliśmy do położonej na północny-zachód od Zatwarnicy wsi Krywe, zamieszkałej przez dwie osoby oraz pozostałości po dawnej wiosce Trywolne. Odwiedziliśmy także miejsce pamięci położone na północny-wschód od Mucznego – leśniczówkę Brenzberg.

Bieszczady to nie tylko piękne Góry, lecz także zakątek, w którym roi się od dobrych ludzi i śladów trudnej historii. Warto odwiedzić tę krainę dla każdego z tych aspektów.

Dziękujemy Julii, Staszkowi i Mai za wyjątkową atmosferę, pyszną kuchnię i piękne opowieści.

This entry was posted in Góry, Korona, podróże, zdobywanie korony and tagged , . Bookmark the permalink.

2 Responses to Jaworniki i Trohaniec (Góry Sanocko-Turczańskie) oraz Tarnica (Bieszczady)

  1. kefir says:

    Też właśnie planuję coś w tym rejonie na październik:)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *