Cztery wolne dni w czasie długiego weekendu majowego 2014 r. skurczyły się – z uwagi na szwagrowe zobowiązania Tomasza – do dwóch. Drugiego dnia zapowiadano opady deszczu. Pozostał czwartek na jednodniowy wypad. Szybka kalkulacja doprowadziła nas do decyzji o majówce w Górach Bialskich i Złotych. W kalkulacji uwzględniliśmy: – nieznaczną odległość od domu, – zakładaną ograniczoną popularność szlaków na tej trasie, co w czasie długich weekendów jest nie do przecenienia, – możliwość przejścia zgrabnej pętli, co znacznie ułatwiało logistykę związaną z “powrotem do auta”.
Wyruszyliśmy pierwszego maja po śniadaniu, podziwiając puste ulice w centrum miasta. Wkrótce przekonaliśmy się, że w mieście nikogo nie ma, gdyż wszyscy są na drodze do Kłodzka. Warto wspomnieć, że tuż za Wrocławiem zabraliśmy na pokład parę studentów udających się do Pragi. Ich wyprawie towarzyszyło, dzielone z innymi grupami, współzawodnictwo o pierwszeństwo w dotarciu do stolicy Czech. Korki na trasie pozwoliły na założenie, że wygra ten, kto pojechał inną drogą niż krajowa ósemka. Zatory zmusiły nas do porzucenia głównych arterii komunikacyjnych i obrania kursu na mniej uczęszczane dukty. Autostopowiczów zostawiliśmy na trasie na wysokości miasta Frankenstein (tj. Ząbkowice Śląskie), skąd – mamy nadzieję – szybko przesiedli się do innego środka lokomocji. Po zmianie kategorii dróg udało się nam w miarę sprawnie dotrzeć do miejscowości Bielice koło Stronia Śląskiego, czyli początku naszej wędrówki.
Wystartowaliśmy na Kowadło (989 m n.p.m.), po zdobyciu którego zawróciliśmy i
, wzdłuż granicy polsko-czeskiej, przez Pasieczną (928 m n.p.m.) oraz Smrek Trójkrajny (1.116 m n.p.m. ?) dotarliśmy do Przełęczy Trzech Granic. Następnie – granica (bez szlaku) doprowadziła nas na Brusek (1.116 m n.p.m.), z którego – wciąż granicą – ruszyliśmy na poszukiwanie Postawnej (1.117 m n.p.m.). Poszukiwania zakończyliśmy sukcesem, choć przyznać należy, że gdyby nie pomysłowość Tomasza, z pewnością błąkalibyśmy się po okolicy znacznie dłużej… Chwilę zajęło nam odnalezienie granicy, którą przemieszczaliśmy się aż do spotkania z
, prowadzącym na Rudawiec (1.112 m n.p.m.). Po zdobyciu ostatniego w tym dniu szczytu zawróciliśmy i
zeszliśmy do Bielic.
Przemyśleń z tej wyprawy mamy kilka, oto najważniejsze:
1) Bielice to urocza miejscowość, z wieloma gospodarstwami agroturystycznymi, które dobrze się prezentują. Skorzystaliśmy z uprzejmości personelu Chatki Cyborga, który – pomimo zamkniętej już kuchni – zaoferował nam tak przez nas upragniony obiad 🙂
2) Góry Bialskie i Złote to w zasadzie jeden płaskowyż.
W przypadku Smreka Trójkrajny wątpliwe pozostaje jego położenie: według naszej mapy Smrek, mierzący 1116 m n.p.m. (brak oznaczenia Trójkrajny), położony jest przed skrzyżowaniem szlaku żółtego z zielonym, idąc od strony Kowadła. Stosując się do tych wskazówek samodzielnie dokonaliśmy wyznaczenia szczytu. Nie odnaleźliśmy żadnej tabliczki wskazującej szczyt (ponoć takiej na szczycie tym brak – Wikipedia 🙂 ).
Postawna – jako że nie prowadzi na nią żaden szlak, ani nawet żadna ścieżka, zaś sam “wierzchołek” nie wyróżnia się od otaczającej go przestrzeni – jest niezmiernie trudna do odnalezienia.
“Odczuć” można w zasadzie jedynie zdobywanie Kowadła.
Najbardziej jednak podobał nam się Bursek, wyraźnie odróżniający się budową od okolicznych wzniesień.
Okolice Rudawca to z kolei Rezerwat Puszczy Śnieżnej Białki, w którym udało nam się zaobserwować sarny, a Tomaszowi także jelenia. To kraina dobra do rodzinnych wypraw, gdyż nie jest wymagająca.
3) Liczba oglądanych przez nas krzaczków jagód (dla południowo-wschodniej Polski: borówek) nasuwa przypuszczenie, że dobrze Góry Bialskie i Złote odwiedzić w lipcu, kiedy to będzie się można w czasie wędrówki zdrowo pożywić 🙂