Teneryfa 2018 r. – część II

Santa Cruz de Tenerife – stolica Teneryfy

Po wdrapaniu się na Guajarę, a przed atakiem na El Teide, postanowiliśmy odpocząć od wędrówek i trochę pozwiedzać. Pojechaliśmy więc do stolicy wyspy, Santa Cruz de Tenerife.

Stolica wyspy zamieszkana jest przez ok. 220.000 osób. Co roku odwiedzają ją miliony turystów. W jej granicach znajduje się port transatlantycki, są liczne muzea, galerie, parki i – stanowiące jedno z wizytówek miasta – audytorium. Nam najbardziej podobał się park!

El Teide – najwyższy szczyt Teneryfy, Wysp Kanaryjskich i Hiszpanii

Zaczniemy od przypomnienia, że choć El Teide jest najwyższym szczytem Hiszpanii, to nie leży w Europie… Geograficznie Teneryfa należy bowiem do Afryki. Wobec tego El Teide nie jest szczytem w Koronie Europy (najwyższym hiszpańskim szczytem w Koronie Europy jest Mulhacén, mierzący 3.479 m n.p.m.).

Wejście na El Teide należy dobrze zaplanować. Wulkan znajduje się na terenie parku narodowego (Park Narodowy Teide). Szlak na szczyt jest ogólnodostępny, jednak tylko do wysokości górnej stacji kolejki linowej, tj. 3.555 m n.p.m. Ostatni odcinek drogi (Telesforo Bravo, szlak nr 10), mierzący nieco ponad 600 metrów, łączący górną stację kolejki ze szczytem (3.718 m n.p.m.), dostępny jest w godzinach 9:00-17:00 jedynie dla osób posiadających zezwolenie. Zezwolenie takie jest nieodpłatne, obejmuje konkretnie wskazaną datę i przedział czasowy (dwie godziny); wydawane jest przez Park Narodowy Teide. Problem polega na tym, że liczba osób, które otrzymują zezwolenie na wejście na szczyt najwyższej góry Hiszpanii jest mocno ograniczona (max. 50 osób w danym, dwugodzinnym przedziale czasowym). Oznacza to, że każdego dnia na podstawie zezwolenia, wejść na szczyt może jedynie 200 osób. W praktyce sprowadza się to do tego, że o zezwolenie wystąpić należy co najmniej 2 miesiące wcześniej. Ta opcja, z uwagi na spontaniczny wyjazd, była dla nas niedostępna (na żaden dzień naszego pobytu na Teneryfie nie było już dostępnych zezwoleń).

Nie oznacza to jednak, że wejść na El Teide się nie da… Zezwolenia na wejście na szczyt nie muszą uzyskiwać turyści, którzy wspinaczkę rozłożą na dwa dni: pierwszego dnia wejdą na wysokość 3.260 m n.p.m. i spędzą noc w schronisku Altavista (Refugio de Altavista), a rano wyruszą na szczyt. Ważne jest wówczas, aby z prowadzącego na szczyt szlaku ZEJŚĆ przed godziną 9:00, tj. przed momentem, gdy ustawią się na nim strażnicy. W praktyce oznacza to, że śpiący w schronisku turyści wychodzą z niego przed świtem, by na najwyższym szczycie Hiszpanii powitać dzień (niemal 600 m przewyższenia pokonują zatem po ciemku). Obserwowanie wschodu słońca z El Teide wiąże się z niezapomnianym widokiem cienia góry, jaki ta rzuca o świcie, a który skraca się z każdą minutą trwającego dnia. Miejsc w schronisku Altavista jest 54. Rezerwacji noclegu (max. 1 noc) dokonać należy co najmniej z dwumiesięcznym wyprzedzeniem (na stronie schroniska). Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia 🙂

Skoro można na El Teide wejść na wschód słońca z wysokości schroniska (3.260 m n.p.m.), to przecież można wejść także z równiny Las Canadas (ok. 2.000 m n.p.m.)! I sporo osób tak robi. Wychodzą w nocy, pokonują ok. 1.800 m przewyższenia w świetle czołówek, przed świtem są na szczycie, oglądają słynny cień Teide, przed 9:00 mijają stację kolejki i schodzą 1.800 m, już w świetle dnia.

Lubimy wyzwania, serio… Przemyśleliśmy to jednak dobrze i stwierdziliśmy, że nocne wejście na szczyt, by oglądać cień Góry, to chyba nie jest to, co Kitki lubią najbardziej. Przecież o zachodzie słońca też jest widoczny cień Teide… tylko że z drugiej strony. Może jest mniej spektakularny? Może! Ale jeśli planuje się stanąć na szczycie na zachód słońca, nie na jego wschód, to: 1) nie idzie się w nocy, 2) w nocy się śpi, 3) najtrudniejszą część – nieznanym szlakiem pokonuje się za dnia, 4) schodzi się po ciemku, ale już znaną trasą, 5) wędrówkę kończy się nocą, więc bez kłopotu można iść spać. Po takiej szybkiej analizie podjęliśmy decyzję, że na szczycie El Teide znajdziemy się przed zachodem słońca. 

Jest jeszcze jedna opcja: wejście na szczyt El Teide od poziomu morza, nie zaś z równin Las Canadas. Szlak 040, wiodący z północnego wybrzeża wyspy (okolice El Socorro) na szczyt ma 28 km. Zazwyczaj trasę dzieli się na dwa dni, z noclegiem w schronisku Altavista… Rozważaliśmy, ale spasowaliśmy (zwłaszcza, że nie było wolnych miejsc w schronisku) 🙂 Zostawiliśmy szlak 040 sportowcom trenującym biegi górskie.

Dzień zaczęliśmy od tego, że się wyspaliśmy 🙂 Potem zjedliśmy sycące śniadanie, przygotowaliśmy wałówkę na drogę, w tym suszonego kurczaka i żele energetyczne od Radka (dziękujemy!) 🙂 Spakowaliśmy plecaki, założyliśmy ciężkie buty i pojechaliśmy do kaldery pod wulkanem, licząc na zaparkowanie tuż przy początku szlaku wiodącego na szczyt (Montaña Blanca). Ale … parking ten mieści ok. 12 aut i wszystkie miejsca były zajęte. Przez dobre pół godziny jeździliśmy pomiędzy tym parkingiem, a nieodległym punktem widokowym Tabonal Negro, licząc na to, że jakieś miejsce się zwolni… Nie mieliśmy jednak szczęścia. Ostatecznie samochód zaparkowaliśmy na parkingu przy dolnej stacji kolejki Teleférico del Teide (to baaaardzo duży parking; miejsce dla nas było tuż przy wjeździe, zaraz przy drodze TF-21). Do szlaku, który musieliśmy pokonać na szczyt, trzeba było doliczyć ponad 2 km z parkingu 🙁 Najpierw chcieliśmy tę trasę przemierzyć drogą, ale przekonaliśmy się, że nie jest to przyjemna, ani bezpieczne (na ulicy tej nie ma pobocza, a wciąż jeżdżą nią jacyś turyści!!!). Tomek wyszukał poprowadzony poniżej drogi szlak, którym bezpiecznie, i zapewniając sobie rozgrzewkę, dotarliśmy do Montaña Blanca. Tam wkroczyliśmy na szeroką, nieznacznie tylko nachyloną ku górze, szutrową drogę, którą szliśmy niemal 5 km, aż dotarliśmy do początku wąskiej, górskiej i stromej ścieżki, śmiało wijącej się na zboczu. I zaczęliśmy podejście, które było … męczące. Po 2,5 km dotarliśmy do schroniska Altavista, gdzie zebrał się już niezły tłumek: jedni czekali na otwarcie schroniska na noc, inni posilali się przed dalszą drogą. Niecałe 2 km później dotarliśmy do miejsca wśród skał, z którego widać było górną stację kolejki; siedziało tam z pięć 2-3 osobowych grupek… Szybkie spojrzenie na kolejkę pozwoliło nam się przekonać, że choć było już po 17, to kolejka wciąż działała. Oznaczało to, że strażnicy są na posterunku. Ponieważ nie chcieliśmy się z nimi spotykać – poczekaliśmy za skałami, aż się upewniliśmy, że strażnicy zjechali na dół. Wówczas, jedna po drugiej, grupki zaczęły opuszczać “kryjówkę”. Długość szlaku od górnej stacji kolejki na szczyt to ok. 600 m. Przejście tego odcinka zajęło nam ok. 25 minut. Nie odczuwaliśmy żadnych trudności związanych z wysokością,… ale szybko się męczyliśmy, więc chyba jednak było coś na rzeczy 🙂 Unoszący się zapach siarki nie pomagał. Na szczycie spędziliśmy kilkanaście minut: podziwialiśmy widoki i oczywiście słynny cień Teide. Nie czekaliśmy jednak na szczycie do zachodu słońca; na horyzoncie były chmury, więc nie było szans na ujrzenie słońca chowającego się za ocean. Postanowiliśmy wykorzystać światło dzienne na dotarcie jak najniżej; udało nam się dotrzeć na wysokość ok. 3.400 m n.p.m., a potem wyciągnęliśmy czołówki. Przemierzając odcinek pomiędzy schroniskiem, a szeroką szutrową drogą, na którym jest sporo serpentyn, można było się poczuć, jak jeden z wielu świetlików. Kilkanaście osób sunęło w dół, w mniejszych lub większych odstępach i różnym tempie; mniejsza liczba osób pięła się w górę. I każdy przyświecał czołówką… to chyba jednak trochę inaczej, niż świetlik, bo on świeci … drugą stroną 🙂 Do auta dotarliśmy chwilę po północy, po 9,5 godzinach wędrówki i przejściu 24,5 km.

This entry was posted in Góry, podróże and tagged , , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *