Portugalia 2015 r. – Lizbona (1/6)

Nie od dziś wiadomo, że lubimy wyspy. Zwłaszcza takie, na których są Góry. W tym roku postanowiliśmy zrealizować plan z 2014 r. i odwiedzić najwyższy szczyt Portugalii, położony na jednej z wysp archipelagu Azorów (Pico).

Gdy wizja wyjazdu była jeszcze w powijakach – ku naszej radości – wolę wspólnego wypadu zgłosili Basia i Piotrek. Z pewnością wpłynęło to na nas motywująco i już miesiąc wcześniej kupiliśmy bilety i zarezerwowaliśmy główny nocleg. Z założenia odrzuciliśmy możliwość podróżowania z biurem podróży, a trzeba przyznać, że cztery osoby do organizacji samodzielnego wyjazdu lepiej się sprawdzają, niż dwie 🙂

Na Azory można dostać się właściwie jedynie samolotem. Na Azorach lotniskiem międzynarodowym z największą liczbą połączeń jest lotnisko na wyspie São Miguel. Uwzględniając jednak długość urlopu (dwa tygodnie) i główny cel wyprawy (Górę) zdecydowaliśmy się wyszukać połączenia z wyspą Pico lub jej najbliższymi sąsiadkami (Faial oraz São Jorge). Warto wspomnieć, że lotnisko jest na każdej z dziewięciu wysp archipelagu (nawet na liczącej nieco ponad 17 km² Corvo).

Z kontynentu na Pico dolecieć można m.in. z Lizbony, Porto czy Berlina; istnieją także połączenia z Londynem. Loty nie odbywają się jednak codziennie. Mimo początkowego zamiaru skorzystania z podróży tanimi liniami – po doliczeniu wszystkich koniecznych do uiszczenia opłat u tego rodzaju przewoźnika – okazały się one zbliżone cenowo do przelotu portugalskimi liniami lotniczymi, na które ostatecznie się decydowaliśmy. Po skrupulatnych poszukiwaniach zabukowaliśmy wylot z Warszawy do Lizbony (TAP), a stamtąd na Pico (SATA), powrót zaś z Faial do Lizbony (SATA), a stamtąd do Warszawy (TAP).

Jako że nigdy nie byliśmy w Lizbonie – postanowiliśmy brak ten nadrobić i przy okazji przesiadki zyskaliśmy w stolicy Portugalii ok. 1,5 dnia w drodze na Azory i jeszcze 3/4 dnia w drodze powrotnej. Z pewnością czas ten nie był wystarczający dla poznania Lizbony, lecz wierzymy, że wykorzystaliśmy go na miarę naszych możliwości.

Do stolicy Portugalii przybyliśmy w sobotę po południu. Nocleg w apartamencie w centrum miasta (Praça Luís de Camões) zapewnił nam (mimowolny) udział w trwających niemal do rana imprezach 🙂 Położenie apartamentu miało ewidentną zaletę w postaci bliskiej odległości do przystanku tramwajowego (28), stacji metra (Baixa/Chiado), Tagu i znacznej ilości zabytków. Umożliwiało także konsumpcję jeszcze ciepłych Pastéis de Nata, czyli babeczek z ciasta francuskiego, wypełnionych budyniem, których produkcja kwitła w lokalu w sąsiedniej kamienicy. Dystans do cukierni był na tyle nieodległy, że w apartamencie słychać było dzwonek uruchamiany w momencie wyciągania babeczek z pieca (choć przyznać musimy, że odkrycie źródła pochodzenia odgłosu zabrało nam 1/3 czasu pobytu w Lizbonie; autorką odkrycia była Basia).

Lizbona jest miastem głośnym i tłocznym (na głównych arteriach), w którym spotkać można jednak liczne miejsca na wyciszenie (boczne uliczki, zajęte pod zieleń place). W stolicy Portugalii roi się od zabytków i miejsc “turystycznych”, ale warte uwagi są także liczne mniej już reprezentacyjne kamienice czy skwery; niemało jest “porzuconych” nieruchomości. W Lizbonie piesi nie zwracają uwagi na kolor światła na przejściu, bez względu na porę dnia czy nocy. Dość łatwo można ulec temu trendowi 🙂 Mieszkańcy są sympatyczni i przyjaźnie nastawieni.

Największe jednak wrażenie sprawia położenie miasta – na wzgórzach, nad rzeką Tag. Lizbona nazywana jest Cidade das Sete Colinas, czyli miastem siedmiu wzgórz. Pofałdowana powierzchnia sprawia, że schody są nieodłącznym elementem miejskiego krajobrazu. Schody już jednak widzieliśmy. Po raz pierwszy spotkaliśmy się jednak z windami (elevadores), które ułatwiają pieszym poruszanie się pomiędzy różnymi poziomami miasta. Większość z “wind” to poruszające się po stromych uliczkach kolejki linowe. Elevador Santa Justa to “tradycyjna” winda, poruszająca się wertykalnie, która z jednego poziomu miasta wiedzie ku wyższemu (po wyjściu z windy na górze, ażurowym korytarzem przemierzyć należy kilkadziesiąt metrów, by znaleźć się na placu na wyższym poziomie miasta). Różne nazwy w Lizbonie nawiązują do jej położenia na wzgórzach (dzielnica Bairro Alto, tj. Górna Dzielnica czy karta 7 Colinas będąca rodzajem biletu na metro i tramwaje.

Warto wspomnieć o tym, że lotnisko znajduje się niedaleko centrum miasta. Dzięki temu podróżujący – zwłaszcza przed lądowaniem – podziwiać mogą Lizbonę z lotu ptaka. Mieszkańcy i turyści znajdujący się w mieście mogą zaś oglądać samoloty sunące tuż nad budynkami.

Niestety udało nam się poznać Lizbonę tylko w drobnym fragmencie. W galerii znajdziecie zdjęcia miejsc, które zdołaliśmy odwiedzić.

This entry was posted in Europa, podróże and tagged , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *