Rumunia 2015 r. – część II

Drugą część urlopu spędzić mieliśmy w Fogaraszach. Plan zakładał start w Bâlea Lac, pierwszego dnia dotarcie do schroniska Cabana Podragu, drugiego dnia zdobycie Moldoveanu i powrót do Cabana Podragu na nocleg, trzeciego dnia zejście do Bâlea Lac. A potem już niestety powrót do domu. Tę część urlopu udało nam się zrealizować, choć były momenty, że nie wierzyliśmy, aby mogło się udać 🙂

Do Bâlea Lac prowadzi Droga Transfogaraska, przecinająca Fogarasze z północy na południe. Zwiedziliśmy północną część tej trasy, osiągając samochodem wysokość ok. 2000 m n.p.m. Zatrzymaliśmy się w Cabana Paltinu.

Dla zainteresowanych: to raczej hotel, niż schronisko. W pokoju ok, ciepło, jedzenie dobre (po raz pierwszy jedliśmy tam frytki zapiekane z serem!), interesująca obsługa (jeden z kelnerów przypominał Draculę z Hotelu Transylwania), jedynym mankamentem były niezbyt czyste stoły w jadalni. Nocleg kosztował nas 191 RON (czyli niecałe 190 PLN) za pokój dwuosobowy z łazienką i śniadaniem, za obiad dla dwojga płaciliśmy ok. 75 RON.

Z Bâlea Lac do Cabana Podragu dostać się można na dwa sposoby: drogą bardziej pofałdowaną oraz drogą z mniejszą liczbą przewyższeń. Oczywiście nie chcieliśmy przejść dwa razy tą samą trasą, więc do Cabana Podragu postanowiliśmy dostać się w trudniejszy sposób, by łatwiejszym móc wrócić.

Poniżej znajdziecie opisy poszczególnych dni wyprawy, całkiem sporo zdjęć i wykresy dotyczące wędrówki.

Dzień 1:

Z Bâlea Lac wyruszyliśmy, spod Cabana Bâlea Lac, szlakiem oznaczonym jako niebieski trójkąt. Dotarliśmy nim, przez przełęcz Șaua Caprei (Kozie Siodło / Kozia Przełęcz – 2315 m n.p.m.) do skrzyżowania ze szlakiem oznaczonym jako czerwony pasek i nim, obok Lac Capra (Jeziora Koziego – 2249 m n.p.m.) doczłapaliśmy do kolejnej przełęczy (Portiţa Arpasului – 2175 m n.p.m., ze skalnym “oknem smoków”). Następnie szlak oznaczony na mapie jako niebieski pasek (a w terenie jako niebieski krzyż) doprowadził nas, przez trzy kolejne siodła, do celu wędrówki tego dnia – Cabana Podragu (2136 m n.p.m.).


Dzień 2:

Wyruszyliśmy ze schroniska szlakiem oznaczonym jako czerwony trójkąt, na Przełęcz Podragului (2307 m n.p.m.), następnie w lewo, szlakiem oznaczonym czerwonym paskiem, przez siodło Șaua Orzănelei na Moldoveanu, najwyższy szczyt Rumunii (2544 m n.p.m.). Do schroniska wróciliśmy tą samą drogą.

Dla wybierających się w Fogarasze i zamierzających skorzystać z noclegu w Cabana Podragu: potwierdzamy opinie, które znaleźć można w różnych miejscach w internecie. Obsługa jest niezbyt uprzejma. Jedzenie jest dobre, ale trzeba być cierpliwym 🙂 Wrzątek jest płatny i czeka się na niego równie długo (zamówiliśmy tylko raz, potem gotowaliśmy sami, bo choć trzeba było wychodzić na zewnątrz, to tam i tak nie było zimniej, a wrzątek osiągaliśmy szybciej). W czasie naszej obecności jadalnia nie była ogrzewana (a w nocy temperatura spadała poniżej zera), pewnie wynikało to z niewielkiej liczby turystów (4 osoby). Sale (sypialnie) są niewielkie. My spaliśmy w dwunastoosobowej sali z drewnianymi pryczami, których wiek (sądząc po wyrytych napisach) znacznie przekraczał nasz. Prycze są dwie – dolna i górna, na każdej z nich spać może po sześć osób. W przypadku kompletu turystów w takiej sali problematyczne może być nawet znalezienie miejsca na postawienie butów. W naszej sali była koza, w której “właścicielka” rozpaliła przed nocą. Do tego momentu było przerażająco zimno. W schronisku jest jedna łazienka z umywalkami, w kranach jest tylko zimna woda. Są dwie toalety, które należałoby chyba nazwać narciarskimi. Schronisko jest pięknie położone. Ceny w schronisku: nocleg od osoby to 45 RON, czyli niecałe 45 PLN, rumuńskie gołąbki – jedna porcja – to cena 26 RON, zupa – ciorba – 30 RON.


Dzień 3:

Rozpoczęliśmy od ponownego wspięcia się ze schroniska, szlakiem oznaczonym jako czerwony trójkąt, na Przełęcz Podragului (2307 m n.p.m.). Jednak tym razem, na przełęczy, skręciliśmy w prawo. Szlak (czerwony pasek) wiódł widowiskową trasą, częściowo grzbietami, przez szczyt Mircii (2461 m n.p.m.), aż do przełęczy Portiţa Arpasului, znanej nam z pierwszego dnia. Od tego miejsca wróciliśmy na oznaczony czerwonym paskiem szlak, który przemierzyliśmy pierwszego dnia i nim, obok Jeziora Kóz i przez Przełęcz Kóz, zeszliśmy do Bâlea Lac.


To chyba właśnie ta dzikość Rumunii przypadła nam najbardziej do gustu. Prawdą jest, iż drażniło nas, że w kawiarni nie można było spokojnie zjeść ciastka, bo znaczna część klientów paliła przy kawie (Brasov), zbliżanie się do wszechobecnych w dolinach owiec groziło pogryzieniem przez psa pasterskiego, a w schronisku Podragu na jakiekolwiek zamówienie czekało się w nieskończoność (przy 4 turystach). Jednak, z drugiej strony: kelner w kawiarni poprawiający palcem przyniesione na talerzyku ciasto (Brasov), pędzące parkingiem przy supermarkecie konie (Rasnov), brak ciepłej wody i ogrzewania w jadalni, w której jedliśmy ubrani w dwie warstwy polarów (Cabana Podragu), przydrożna sprzedaż serów, przechadzające się drogami krowy czy furmanki na ruchliwych ulicach zapadną nam w pamięci jako przykłady minionej już w Polsce epoki, którą można przecież wspominać z rozrzewnieniem 🙂

This entry was posted in Europa, Góry, Korona Europy, podróże and tagged , , , , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *