Szklarska Poręba – wrzesień 2017 r.

Zaczęło się od tego, że pod koniec września Tomek powiedział, że jedzie w piątek na wyjazd integracyjny do Szklarskiej Poręby i wraca w sobotę wieczorem. Kasia zasugerowała, żeby nie wracał. I że ona do niego dojedzie i w niedzielę będą mogli pójść w Góry. I tak się skończyło 🙂

W piątek zarezerwowaliśmy nocleg z soboty na niedzielę w Willi Uroboros. Skusiła nas promocyjna cena (bez możliwości rezygnacji) i dobra lokalizacja względem szlaku, którym zamierzaliśmy wyruszyć. I oczywiście tuż po rezerwacji – zaczęły się problemy. We Wrocławiu w sobotę lało. Prognozy dla Szklarskiej zmieniały się co godzinę, ale Tomek zapewniał, że w Górach nie pada. Kasia nie była przekonana, ale jak Tomek powiedział, żeby przyjechać, to przyjechała.

Spotkaliśmy się w Jeleniej Górze, gdzie Tomek skończył grę integracyjną. Padało, a w zasadzie lało. Z racji promocyjnej ceny noclegu – nie mogliśmy go odwołać. Stwierdziliśmy, że skoro i tak już jesteśmy prawie na miejscu i musimy zapłacić za nocleg czy z niego skorzystamy, czy nie, to nie ma sensu wracać do domu na noc. Przynajmniej pooddychamy górskim powietrzem.

Jako że nieustannie padało naszą uwagę przykuł telewizor w pokoju 🙂 Na kolację wybraliśmy się na spacer do Pizzerii-Restauracji Alfredo, którą z całą pewnością możemy polecić. A po kolacji wróciliśmy przed telewizor!

Dodać należy, że Willa Uroboros wyróżnia się wśród innych przybytków tego typu w Szklarskiej oryginalnym wykończeniem i umeblowaniem. Drzwi do pokoi czy łazienek są “ręcznie robione”, a wśród mebli wiele jest perełek z 20-lecia międzywojennego i klasyki PRL. Wygląda to bardzo interesująco, ale raczej nie jest funkcjonalne (drzwi do łazienki nie otwierały się “lekko”, w drzwiach do pokoju była szpara, przez którą z korytarza do pokoju wpadało w nocy światło i hałasy; nieodrestaurowane fotele w pokoju prezentowały się zacnie, ale ciężko było na nich siedzieć :(). Właściciel Willi to ekscentryk, którego jedni zapewne polubią od pierwszej chwili, a innych będzie drażnił. Koniecznie wspomnieć trzeba, że w Willi Uroboros jest kuchnia, z której można do woli korzystać. Nie ma bowiem konieczności wykupienia noclegu ze śniadaniem, można też sobie ugotować kolację.

Rano lekko mżyło, a prognoza wskazywała, że jest szansa na uniknięcie większych opadów jeszcze przez kilka godzin. Postanowiliśmy ruszyć na szlak, co uczyniliśmy niezwłocznie po śniadaniu. Auto zostawiliśmy pod Willą Uroboros.

Trasa: Wyruszyliśmy czarnym w kierunku Wodospadu Szklarki, ale do wodospadu nie doszliśmy, lecz odbiliśmy zaraz na niebieski, wiodący do schroniska Pod Łabskim Szczytem. Tam weszliśmy na , a przy Śnieżnych Kotłach na , który zaprowadził nas do przełęczy Pod Wielkim Szyszakiem. Następnie, niebieski przedostaliśmy się do Rozdroża pod Wielkim Szyszakiem, skąd  wróciliśmy do schroniska Pod Łabskim Szczytem i zjedliśmy obiad. Stamtąd , aż do ulicy 1 Maja w Szklarskiej Porębie, a na koniec czarnym – do zamknięcia pętli. Wyszło 23 km.

Początek był pogodny, nie było opadów. Widoczność też była całkiem znośna. Niestety już po trzech kilometrach zaczęło padać. Byliśmy wówczas nad Szkenickim Potokiem. Zaczęliśmy rozważać odwrót do auta. Wówczas na szlaku wyprzedziła nas para z dzieckiem w nosidełku. Nie mogliśmy pozwolić, żeby oni okazali się twardsi od nas – odrzuciliśmy opcję powrotu i ruszyliśmy w kierunku schroniska. Zmiana pogody (opady + mgła) skutecznie ograniczyły widoczność, więc nie możemy powiedzieć, abyśmy na trasie oglądali piękne krajobrazy. Ale taka wędrówka miała także swój urok, tym bardziej, że zdarza nam się nieczęsto. Pogoda była za to idealna dla grzybów, których spotkaliśmy po drodze całe tabuny 🙂

Planując trasę liczyliśmy na to, że uda nam się zdobyć Łabski Szczyt i Wielki Szyszak. Choć przez szczyty te nie prowadzi szlak turystyczny, to zakładaliśmy, że uda nam się do nich dotrzeć (oba leżą ona na granicy polsko-czeskiej). Niesprzyjające warunki atmosferyczne, przede wszystkim zaś mgła skutecznie ograniczająca widoczność i uniemożliwiająca wypatrywanie ścieżek na te szczyty, pokrzyżowały nam plany. Cóż – spróbujemy następnym razem 🙂

 

This entry was posted in Góry, Polska and tagged , , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *